Forum Forum of Babin City Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Nfs Carbon

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum of Babin City Strona Główna -> Gry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rudy
Starszy chorąży
Starszy chorąży



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: babin metropolis

PostWysłany: Pon 20:40, 29 Sty 2007    Temat postu: Nfs Carbon

Need for speed Carbon

Umówmy się co do jednego – każda kolejna ścigałka z cyklu Need for Speed najpierw jest odsądzana od czci i wiary przez hardkorowych fanatyków gatunku, spodziewających się absolutnego realizmu, nowatorskich pomysłów i 450 najnowszych modeli samochodów z całego świata. A potem i tak każdy w nią gra. Niektórzy z czystej ciekawości, inni dlatego, że im się ona po prostu podoba. Tak czy inaczej ta najstarsza wciąż obecna na rynku seria wyścigowa (bo Test Drive to jest Unlimited chyba pod względem czasu produkcji) wciąż przyciąga przed komputery rzesze miłośników dobrego, arcade’owego ścigania.

Ale co by nie mówić, ostatnimi czasy seria nie miała lekko. Po genialnym, najlepszym w historii Porsche Unleashed nastąpiły kolejno dwie klapy w postaci Motor City i mocno przereklamowanego Hot Pursuit 2. Widząc klęskę zabawy w policjantów i złodziei, panowie z EA zdecydowali się zupełnie zmienić koncepcję. I tak powstał Underground, garściami czerpiący z sukcesu Fast & Furious. Gra osiągnęła szczyty głównie dzięki niespotykanemu wcześniej podejściu do tuningu i świetnemu trybowi multiplayer. Wtedy też zaczęła się moda na gwiazdorskie soundtracki, efektem czego było zaangażowanie Snoop Dogga do Undergrounda 2.
[imghttp://img262.imageshack.us/img262/2603/nfs20carbon204qjpreviewls2.jpg[/img]
A potem pojawił Most Wanted, który w mojej opinii był połączeniem najlepszych elementów z świetnego Hot Pursuit i Undergroundów właśnie. Mieliśmy więc szaleńcze wyścigi na krawędzi ryzyka pod asystą Borewiczów jak i dość duże możliwości personalizacji naszego autka. Powróciły też tzw. supercars, czyli Astony, Porsche czy Mercedesy. Trzeba Wam bowiem wiedzieć (i większość z Was zapewne to wie), że obie części Undergrounda stawiały raczej na... andergrandowe wózki, głównie „japończyki”, z których wyciskało się siódme poty za pomocą wymyślnych przeróbek. MW to była gra świetna, w moim odczuciu najlepszy NFS od czasów Porsche, kapitalnie grywalny, z mnóstwem ciekawych pomysłów i niemal perfekcyjną ich realizacją. Dlaczego o nim wspominam? Ano, z prostego powodu. Need for Speed: Carbon zaczyna się dokładnie tam, gdzie skończył się Need for Speed: Most Wanted.

Pamiętacie finałową sekwencję pościgu z MW, kiedy biało-niebieskie BMW przeskakuje most i zostawia za sobą ryczących z wściekłości gliniarzy? To oczywista zapowiedź sequela. I rzeczywiście, już intro Carbona wyraźnie daje do zrozumienia, że pod względem fabularnym gra kontynuuje wątki poprzedniczki. Po ucieczce z Rockport docieramy bowiem do Palmont, które - jak się okazuje - było ongiś domem naszego gieroja i miejscem, gdzie pobierał on pierwsze wyścigowe szlify. Czas płynie jednak naprzód i zasady się zmieniają. Teraz w Palmont rządzą zmotoryzowane gangi rywalizujące o teren i miano najszybszego w wyścigach ulicznych. Ale nie tylko... Co jakiś czas szefowie konkurujących band spotykają się w jednym z trzech otaczających miasto kanionów (wśród nich jest też tytułowy Carbon Canyon), by załatwić swoje porachunki w karkołomnych duelach, w których jeden błąd oznacza upadek w przepaść.
Doprawdy, muszę przyznać jedno – sposób zawiązania fabuły w NFS: Carbon zaskoczył mnie niezmiernie pozytywnie. Oprócz wspomnianej drogowej rywalizacji w grę wchodzi jeszcze sprawa tajemniczej torby, jaką główny bohater miał rzekomo wywieźć z Palmont po policyjnej obławie na ulicznych rajdowców (z której – o dziwo – jako jedyny wyszedł bez szwanku). W owej torbie nie znajdowało się nic innego, jak spora suma pieniędzy, więc gdy tylko BMW pojawia się w Palmont, natychmiast odzywa się cała czereda szemranych typków upominających się o tenże szmal. Wśród nich prym wiedzie niejaki Darius – cyniczny szpaner o złośliwym uśmieszku, który w dodatku „przejął” dziewczynę głównego bohatera po jego ucieczce do Rockport. W rzeczy samej owa panna (grana przez Emmanuele Vaugier) jest na nas ostro wkurzona za całe zamieszanie z torbą – i pewnie nie tylko. Jak więc widać, Palmont wcale nie wita nas chlebem i solą, do tego okazuje się, że na ogonie wciąż nam siedzi owładnięty żądzą zemsty komisarz Cross, a my – chcąc, nie chcąc – musimy zabrać się za odpracowywanie rzekomo upłynnionej kasy. Jak? Zgadnijcie… Ścigając się!
Trochę się rozpisałem, ale historia przedstawiona w Carbonie naprawdę wciąga. Możecie mi wierzyć lub nie, ale jest dużo lepsza od produkowanych taśmowo kolejnych części Fast & Furious. Całości dopełniają świetne cut-scenki animowane w stylu znanym z MW, ale o wiele bardziej dynamiczne, dłuższe i częściej występujące. W rzeczy samej przez pierwsze kilkanaście minut zabawy miałem wrażenie uczestniczenia w interaktywnym filmie! Nie muszę dodawać, że takie coś niesamowicie pozytywnie wpływa na grywalność, nic bowiem nie dopinguje tak, jak chęć poznania dalszego rozwoju fabuły i obejrzenia kolejnego filmowego przerywnika. Ale żeby w ścigałce? Cóż, do tej pory tylko Toca: Race Driver potrafiła stworzyć taki klimat zainteresowania losami głównego bohatera. W Carbonie jest pod tym względem jeszcze lepiej.
Dobra, dość tych zachwytów w kwestii jakby nie było pobocznej. Przecież w tej grze chodzi o ostra jazdę! I zdecydowanie jej nie zabraknie, bo na podbicie czeka całe Palmont City, składające się z trzech głównych dzielnic (kontrolowanych przez poszczególne gangi). Te zaś są podzielone na mniejsze obszary usiane różnego rodzaju wyzwaniami. Zasada jest prosta: wygrywając wszystkie wyścigi na danym terytorium, przejmujemy je we władanie, a gdy będziemy kontrolowali już wszystkie sektory w dzielnicy, musimy stoczyć pojedynek z jej dotychczasowym „szefem”. Jest on rozgrywany w zupełnie nowym trybie, jakim jest zapowiadany jako główna atrakcja Carbona Canyon Duel. Z grubsza polega to na tym, że dwu kierowców w ryczących maszynach rzuconych zostaje w kręte, górskie serpentyny, na których jeden błąd oznacza porażkę. Wyścig ma dwa etapy: najpierw my gonimy naszego rywala i staramy się utrzymać jak najbliżej niego, zyskując w ten sposób punkty, potem role się odwracają. Jeśli na mecie drugiego etapu nasze punkty będą wciąż na plusie, wygrywamy. Możemy też załatwić sprawę dużo prościej – wystarczy wyprzedzić przeciwnika podczas jego ucieczki i utrzymać się przed nim przez dziesięć sekund. Nie jest to jednak takie łatwe, jakby się wydawało, ale trzeba przyznać, że cały ten Canyon Duel naprawdę się autorom udał. Jest efektowny i emocjonujący, a pozytywnego obrazu nie mąci nawet niemożność powtórzenia jednej choćby części wyścigu w przypadku porażki. Tak czy inaczej – zwycięstwo w kanionie jest warunkiem przejęcia terytorium, co z kolei odblokowuje nam dostęp do wyścigów znajdujących się w innej części miasta. I tak aż do momentu, w którym nasze macki obejmą swym zasięgiem całe Palmont. Wtedy rywalizacja przeniesie się do wspomnianego kanionu Carbon, gdzie rozegra się ostateczny pojedynek między nami a... nie, nie zdradzę kim, bo w pewnym momencie dochodzi do dość drastycznego zwrotu akcji i wyjawiając personalia ostatniego szefa, wielu z Was popsułbym zabawę.

W przypadku prób wyścigowych, które będziemy musieli zaliczyć na naszej drodze do opanowania miasta, to wzorem z Most Wanted występuje ich kilka rodzajów: Sprint, Tor, Próba prędkości, Punkt kontrolny i Drift. Myślę, że nie muszę tłumaczyć, o co w nich chodzi, bo zdecydowana większość Czytelników ma za sobą przynajmniej pobieżny kontakt z NFS: MW. Zatrzymam się tylko na chwilę przy drifcie. Wielu graczy pokochało ten tryb najbardziej i gdy zabrakło go w Most Wanted, na EA spadły prawdziwe gromy. Nic więc dziwnego, że szaleńcze boczne poślizgi powróciły w Carbonie zastępując spapranego i w moim odczuciu nudnego draga. Nie są to jednak do końca takie drifty, jakie znamy z Undergroundów. Dodano bowiem jeden czynnik decydujący o punktacji danego poślizgu – prędkość. W Carbonie cały czas wisi nad nami pasek premii za prędkość, co sprawia że drifty są wyczyniane przy naprawdę ogromnych szybkościach. Łatwiej o błąd, a na wszystkim zyskała efektowność tegoż trybu, co daje naprawdę niesamowitą frajdę. Model jazdy umożliwia też pokonywanie całych zakrętów w bocznym poślizgu o wiele łatwiej i sprawniej, niż w Undergroundach i jest to spora radocha, tylko dlaczego te drifty są takie łatwe? Myślę, że ktoś w EA nie docenił graczy i cała rozgrywka nieco na tym traci. Trochę nie wykorzystano potencjału tego naprawdę świetnego trybu, bo nawet w ostatecznych, teoretycznie najtrudniejszych próbach nie trzeba być Maciejem Polody, by stłamsić peceta dwukrotną różnicą punktów. Wystarczy tylko dobry pad – bo choć granie na klawiaturze w Carbona jest możliwe, to jednak sugerując się własnym (i nie tylko) doświadczeniem, gorąco namawiam do nabycia właśnie tego sympatycznego urządzenia sterującego. I żeby była jasność – pad dodawany do polskiej wersji gry sprawy nie załatwia, gdyż do poczucia prawdziwej satysfakcji z driftowania najlepszy jest analogowiec. Wtedy dopiero można doznać przypływu kosmicznej energii po kolejnym bezbłędnie „prześlizganym” łuku.
Oczywiście, wszystkie wyżej wymienione rodzaje wyścigów występują w dwóch wersjach: miejskiej i kanionowej. I o ile w tej drugiej naszym głównym przeciwnikiem jest cienka, żółta barierka oddzielająca nas od wypadnięcia poza trasę (i tym samym automatycznej przegranej), to na ulicach Palmont dochodzi jeszcze jeden rywal, tak dobrze znany wszystkim miłośnikom Most Wanted. Policja! Tak, tak, niebiescy są dalej z nami i nigdzie się nie wybierają, co więcej – mają się lepiej niż kiedykolwiek. Przede wszystkim dostali potężnego kopa do AI. To już nie te same przygłupiaste „krawężniki” z MW, którym uciekało się Fiatem Punto na wstecznym biegu. W Carbonie gliny naprawdę ostro kombinują, nauczyły się współpracować ze sobą i przede wszystkim wykonywać kilka ciekawych manewrów. Najbardziej upierdliwe dla graczy jest owo słynne amerykańskie „puknięcie” w bok pod tylny błotnik - powodujące najczęściej wywinięcie bączka lub przynajmniej wypadnięcie z toru jazdy. Innym zagraniem nie fair ze strony niebieskich jest awaryjne hamowanie tuż przed naszym nosem. W Most Wanted policja jadąc przed nami, powoli wytracała prędkość najwyraźniej licząc, że my zrobimy to samo. Nic bardziej mylnego! Ostry skręt, NOS i już gliniarze wąchali spaliny. Ale tu nie ma tak łatwo – jeśli radiowóz nas wyprzedzi, to musimy liczyć się z tym, że w najmniej odpowiednim momencie zatrzyma się nagle tuż przed nami, a my nieuchronnie wjedziemy mu w bagażnik. Jest to o tyle niebezpieczne, że w odróżnieniu od Most Wanted auto typu Mercedesa SLR nie jest już taranem, który samym dotknięciem unieruchamia pojazdy mundurowych. Pod tym względem realizm wzrósł znacząco i na dobrą sprawę obojętne jest, z jakiego poziomu radiowozy nas otoczą. Mam wrażenie, że ktoś zdał sobie wreszcie sprawę, że butla z azotem w bagażniku Golfa nie wystarczy, by rozepchnąć pięć stojących przed nami dwutonowych sedanów. A pościgi tylko na tym zyskały, bo trzeba więcej kombinować, myśleć i w bardziej koronkowy sposób „kiwać” gliniarzy, niż tylko pakować się w ich wozy z przekonaniem, że i tak nic nas nie zatrzyma.

Pościgi są więc trudniejsze, ale jednocześnie znaczenie policji zdecydowanie spadło. Stopień ich zainteresowania nami nie ma żadnego wpływu na rozwój naszej kariery. Niebiescy tępią ulicznych ścigantów, patrolując ulice z częstotliwością zależną od tego, jak wiele samochodowych potyczek rozegramy w danej dzielnicy. Zastosowano identyczny jak w MW model „zainteresowania” ich naszą osobą za pomocą stopnia pościgu (które to zainteresowanie nadal możemy obniżać, np. przemalowując auto). Policjanci rozstawiają blokady, kolczatki, wysyłają przeciwko nam SUVy, a trzy otrzymane mandaty wciąż oznaczają konfiskatę auta, ale nie musimy martwić się o wskaźnik poszukiwania, liczbę ominiętych kolczatek i te wszystkie rzeczy, które były – na równi z wyścigami – podstawą rozgrywki w Most Wanted. W Carbonie w 100% skupiono się na ściganiu i grze wyszło to zdecydowanie na dobre, bo gdy nie jesteśmy przymuszani do kilkudziesięciominutowego ganiania się z policją w celu zaliczenia jakiegoś zadania, to same pościgi dają o wiele więcej frajdy.
Pochwaliłem panów z EA za pracę nad sztuczną inteligencją policji, ale niestety nie mogę zrobić tego samego, jeśli chodzi o przeciwników. Są po prostu przeciętni. Nauczyli się, co prawda, lepiej niż w Most Wanted wykorzystywać skróty, ale dalej trudno ich nazwać mistrzami kierownicy. Nawet średnio doświadczony gracz nie będzie mieć problemów z ukończeniem większości wyścigów za pierwszym podejściem. Z drugiej strony, seryjne niszczenie komputerowych rywali sprawia, że naprawdę czujemy się jak as, któremu nikt na drodze nie podskoczy. Zresztą, relatywnie niski poziom trudności udanie rekompensuje sposób rozwiązania wyścigów. Przed premierą Carbona zapowiadano w tej materii prawdziwą rewolucję związaną z koncepcją drużyny i współpracy wewnątrz niej, co miało być kluczem do osiągnięcia ostatecznego zwycięstwa. Co tu dużo mówić, developerzy dotrzymali słowa i oddali nam pod komendę trzy klasy „skrzydłowych”: stopera, draftera i zwiadowcę. Zadaniem stopera jest wbijanie szczególnie uciążliwych rywali w bandy, drafter tworzy przed nami tunel aerodynamiczny, umożliwiając gwałtowne przyspieszenie, a zwiadowca wyszukuje i pokazuje nam skróty dostępne na danej trasie
Źródło [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Niedz!u
Forum Chief
Forum Chief



Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Babin city

PostWysłany: Śro 20:42, 31 Sty 2007    Temat postu:

OMG... kurde czemu ty wszystko kopjujesz ze stron... chociaż byś mógłd ać na koniedc swoją ocene, wrażenia czy coś.... :/

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tubus
Chorąży
Chorąży



Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Babin Centrum :P

PostWysłany: Czw 16:35, 01 Lut 2007    Temat postu:

ba, przynajmniej przeczytaj Very Happy bo wątpie że to zrobiłeś...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rudy
Starszy chorąży
Starszy chorąży



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: babin metropolis

PostWysłany: Pią 18:02, 02 Lut 2007    Temat postu:

hm przeczytałem ale jeszcze nie grałeem bo nie mam na czym mysle ze to spoko giera

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghost
Kapitan
Kapitan



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 390
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Kraina wiecznie grającego hip-hopu/BBN pare kilometrów od LBN :P

PostWysłany: Nie 11:51, 04 Lut 2007    Temat postu:

Ta gierka spoko?!Ona jest ch***a jak nieszczescie!Została kompletnie wyprana z grywalnosci!Ma dobra grafike i udźwiękowienie,ale reszta sux.Tuning jest do dupy,wyścigi też (ale drift mi sie spodobał w nowej wersji),a model jazdy jest zwalony.Moja ocena to 6/10

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum of Babin City Strona Główna -> Gry Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island