Forum Forum of Babin City Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
4 sagi muminkow vs Mruczanka kubusia puchatka

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum of Babin City Strona Główna -> Z neta...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ghost
Kapitan
Kapitan



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 390
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Kraina wiecznie grającego hip-hopu/BBN pare kilometrów od LBN :P

PostWysłany: Nie 10:51, 28 Maj 2006    Temat postu: 4 sagi muminkow vs Mruczanka kubusia puchatka

Muminki
CZĘŚĆ PIERWSZA

Był ciepły i słoneczny dzień. Po niebie płynęły chmury niczym statki po bezwietrznym morzu. Dookoła widać było tylko las i
przecinającą go asfaltową drogę, która jak ostatnia ostoja cywilizacji walczyła z naturą by nie zniknąć pod jej pięknem. W
ciepłym i nieruchomym powietrzu wyraźnie czuć było ostry zapach rozżarzonej nawierzchni. Obok drogi znajdował się głęboki
rów, który odgradzał ją od nieprzebytej gęstwiny. Z rowu na krotka chwile wyłoniły się 3 głowy, uważnie rozglądając się, jakby
w obawie przed niebezpieczeństwem, które czycha na drodze.
- O ku**a, gorąco, co Ryjek? - powiedział Muminek, mokry niczym po przejściu ulewy
- Jak ch**j i na dodatek capi tym jebanym asfaltem. Twojemu staremu chyba odjebało, robić to w taki upał?
- Nie mów tak o moim starym ty pierdolcu! - odpowiedział Muminek, patrząc jak kropelki potu spływają po jego
nowej koszulce ADibas.
- Panowie - wtrącił się Włóczykij - Mamy robotę!
- Dobra, Dobra, ale słońce tak jebie, że chyba zaraz kloca na ten jebany asfalt walnę. - Powiedział Muminek -
Koszulka napewno się wypierze - pomyślał.
- Ja pierdolę! - stwierdził Ryjek.
Z ciemnego lasu zaczęła wyłaniać się postać. Sunęła powoli i majestatycznie dzierżąc w prawym ręku kawałek płyty
chodnikowej, w lewym podwójnie chmielone piwo Strong Superstar.
- ku**a - Krzyknęła - Ale mam kaca!
Włóczykij powoli wychylił głowę i ujrzał tajemniczego przybysza.
- Szef jest - szepnął
Muminek obrócił się i zamachał ręką.
- No teraz jak jeszcze przyszedł stary, to napewno żadna pizda nam się nie wpierdoli.
- Ja pierdolę! - przytaknął Ryjek
Tata Muminka powoli przeszedł przez ulicę uważając by nie wejść w kałuże rozgrzanego asfaltu.
- Ale tu capi tym jebanym asfaltem chopaki - stwierdził siadając.
- No właśnie, czemu tu musimy siedzieć! - wyrwał się Ryjek
- Zamknij ryj albo już go nigdy nie otworzysz pierdolony chuju. - powiedział spokojnie tata Muminka
- ku**a cicho jakiś ch**j jedzie! - uciszył ich Włóczykij.
W oddali pomiędzy wysokimi drzewami jechał Fiat 126p. Wszyscy z obecnych mieli wrażenie, że samochod ściga się ze swoim
cieniem, którego tak samo jak i swojego przeznaczenia nie mógł wyminąć ani przewidzieć. Może zostało ono zapisane dawno
temu przez kogoś o wiele mądrzejszego od nas samych? A może dopiero co się rodziło?
- O ku**a jak on się wlecze, posram się zanim nas minie, pierdolę. - Powiedział Muminek
- Ja pierdolę! - przytaknął Ryjek
- Taky nam starczy ku**a, ze sto chmieli za niego dostaniemy - powiedział tato Muminek
- Szef ma racje - stwierdził Włóczykij
Samochod zbliżał się coraz bardziej, a huk jego silnika stał się prawie tak wyraźny jak brzęczenie much ciągnących do
spoconego Muminka. Tata Muminka powoli wygramolił się z rowu udając, że na kogoś czeka. Gdy Fiat był w odległości 20
metrow, szybkim ruchem wyciągnął kawałek płyty chodnikowej i rzucił nią w kierunku nadjeżdżającego auta. Płyta zbiła przednią
szybę i zawadziła kierowce.
- O Jezuniu! - słychać było z kabiny.
Kierowca stracił panowanie nad kierownicą i rozpędzony samochod z pełnym impetem wpadł do głębokiego rowu lądując na
dachu.
- Zajebać mieszczucha! - krzyknął tata Muminka.
- Skurwiel jest mój, tatko! - Odpowiedział w biegu Muminek
- Czekaj zjebie! - Włóczykij ruszył za nim.
- To już? - Spytał speszony Ryjek
- Rusz dupę cwelu bo ciebie też zajebiemy - powiedział tata Muminek do Ryjka
- Tylko nie porysujcie karoseri chopaki!
- Ja pierdolę! - Krzyknął Ryjek i pobiegł za Muminkiem
Do samochodu dzieliło ich 100 metrów. Kierowca powoli zaczął opuszczać pojazd, a w jego ręku tkwiło coś na kształt pistoletu.
Muminek biegł ile sił w nogach. Nie miał dużo doświadczenia w tych sprawach, ale wiedział z lekcji histori w podstawówce, że
szybki atak jest kluczem do sukcesu.
- Tak jak pieprzony Napoleon chopaki, szybko! - krzyczał podniecony. Jego świeżo uprana koszulka była cała w
kurzu i pocie.
- AAAAAAA!ku**a!! - krzyczał kierowca
- Nie wiecie z kim zaczynacie, skurwysyny!!!!
- I tak cię zajebiemy! - odpowiedział Muminek
Do samochodu dzieliło go już 40 metrow. W pewnym momencie Włóczykij biegnący cały czas za Muminkiem dostrzegł broń w
ręce kierowcy.
- Muminekkk wykrzyknik.gif Nie! - krzyknął odpychając Muminka barkiem.
Zrobił salto, którego nauczył się na korespondencyjnym kursie karate i wyciągnął swoją nowo nabytą ruską podróbę 6-cio
strzałowego kolta. Nacisnął spust dwa razy. Pierwsza kula trafiła kierowcę w żołądek wytrącając mu broń z ręki, druga ugodziła
wóz w zbiornik paliwa. Kierowca opadł bez sił, a benzyna zalała jego ciało.
- Starczy Włóczykij! - Krzyknął Muminek
Było już za późno. Włóczykij przymierzył się drugi raz naciskając spust czterokrotnie. Samochod stanął w płomieniach.
- Ja pierdolę!!! - krzyknął Ryjek
Muminek schował się za zwalony znak z napisen "Dolina Muminkow". Po chwili dołączył do niego Włóczykij.
- Ryjek rusz dupę bo to zaraz pierdolnie, ku**a!!! - Krzyknął Muminek
W tym momencie powietrze przeszył ogromny huk wybuchu.
- Ryjek, skurwielu dlaczego? - zajęczał błagalnie Włóczykij widząc ciało Ryjka odrzucone na 5 metrow.
Po chwili przybiegł tata Muminka.
- Co je?
- Gość miał spluwe, a Włoczikij go jak pieprzony Rambo rozwalił ku**a! - pochwalił Włóczykija Muminek
- Co z tym, jak mu tak, no z tym chujem? - spytał tatko
- Wyjebało go, ale żyje - odpowiedział Włóczykij wskazując na podnoszącego się z ziemi Ryjka
- ku**a, śruba, mam w uchu śrubę - Krzyczał Ryjek
- Zamknij pizde pierdolcu - Krzyknął tata Muminka - Hej te Włocykij skąd ten pistolet masz?
- Tam obok sklepa Migotki Ruscy są, nie ? - powiedział Włóczykij - Pohandlowaliśmy i mi dali.
- Kup jeszcze dwa zakładamy gang - powiedział tatko - A teraz spierdalać bo jak sołtys się dowie to powie, że
znowu turystykę psujem.

CZĘŚĆ DRUGA
Na biurku zadzwonił telefon. Zdenerwowana jak diabli mała Mi podniosła słuchawkę. Właśnie kończyła trzecią butelkę wina
"Młot Stefana" i zabierała się do obejrzenia Archiwum X, gdy ktoś jej przeszkodził.
- Co je do kurwy nędzy? - krzyknęła plując do słuchawki. Kropelki wina "Młot" zostawiły wieczny ślad na szarym
plastiku.
- Ty mi się tu tak nie chlastaj jebany krasnalu!! Gdzie dostawa? - odezwał się gruby głos
- W twoim dupsku chuju! Stefan ci przecież Fiatem dostarczył, nie , ku**a?
- Nie ma tutaj Stefana pizdo głupia! Jakby był to bym nie dzwonił, co nie kurde?
- ku**a racja.
W tym momencie do szaroburego i zadymionego pokoju wtoczyła się Buka.
- Buuu! - przywitała się
- Zamknij ryj pizdo, ja tu rozmawiam, ku**a!!! - odpowiedziała Buce mała Mi.
- Masz czas do jutra albo spalimy tą twoją pieprzoną aptekę i twoją kolekcję wibratorów! - odezwał się głos w
słuchawce
Tajemniczy rozmówca rozłączył się. Przez głowę Mi zaczęły szybko przelatywać myśli. Była przerażona. Skąd wiedzieli o jej
kolekcji wibratorów? Kto zajebał herę? Nagle ją olśniło.
- Wiem ku**a! To musiały być te żule Muminki i jebana męda Włóczykij!!
odwróciła się do Buki, która nadal stała speszona w kącie.
- Buka zajmij się tym! - rozkazała Mi - Zajeb te Muminki, nie wiedzą z kim zaczynają!!!
- Buuu! - pożegnała się Buka
- spie****aj! - odpowiedziała Mi nie bardzo wiedząc o co chodziło Buce.

* * *

Ognista tarcza słońca przesuwała się powoli ku zachodowi. Pomimo upalnych dni, wieczory robiły się coraz chłodniejsze co
zapowiadało nadejście jesieni. Stygnący asfalt swoim zapachem dodawał wieczorowi magii wyścigow Formuły 1 , a w
połączeniu z chłodem przypominał saneczkarstwo. Dom Muminków, a raczej to co z niego zostało po ostatnim Vodka Party,
znajdował sie przy drodze numer G255, co czyniło go łatwym celem dla kierowcow tirów, którzy brali go za salon masażu
egzotycznego. Włóczykij szybkim krokiem przemierzał ostatnie 5 kilometrow, które dzieliło go od miejsca spotkania. Pod pachą
trzymał pudło kształtu trzech 1,5 litrowych butelek wina Jabol i dwóch ruskich podrób pistoletu Colt. Wkrotce dotarł do domu
Muminków. Zapukał dwa razy.
- To ja Włóczykij otwórzcie! - krzyknął
- Hasło! - odpowiedział głos z wewnątrz
- A ch**j ci w dupę! - krzyknął zdenerwowany Włóczykij
- Dobra możesz wchodzić - drzwi lekko się uchyliły, a przez szparę wyjżał Ryjek.
- Ryjek, chuju, wpuść Włóczykija! - dał się słyszeć głos z wewnątrz
Drzwi otworzyły się i stanął w nich tata Muminka.
- Cześć szefie! - powiedział Włóczykij - Przyniosłem trzy Jabole Rocznik'99 i to o co prosiłeś.
- Ino dobrze Włóczykij! - krzyknął uradowany tatko - Wchodz!
- Chopaky Włóczykij wino i pizdolety przyniósł! - krzyknął tatko tak, że słychać było aż w drugiej wsi.
Włóczykij szybkim krokiem pokonał dziurę w podłodze i znalazł sie w pokoju gościnnym. Uważając by nie potknąć się o puste
butelki usiadł przed telewizorem wraz z resztą zgromadzonych. Właśnie leciało "Idz na całość". Wszyscy byli bardzo
podekscytowani.
- ku**a idz na całość! - Krzyczał Muminek
A Ryjek tylko przytakiwał mówiąc:
- Ja pierdolę!!!
Nagle odezwało się pukanie do drzwi.
- Ja pierwszy! - krzyknął Ryjek i pobiegł otworzyć.
Pukanie rozległo się ponownie. Ryjek otworzył powoli drzwi, a do mieszkania wdarł się niesamówity chłod. To była Buka.
- Buuuu! - powiedziała
- Ja pierdolę! - krzyknął Ryjek próbując zamknąć drzwi.
Było już za poźno. Podmuch zamroził zawiasy. Nie miał innego wyjścia. Po ostatniej akcji nauczył się, że trzeba być na wszystko
przygotowanym. Doskonale pamiętał wybuch samochodu i śrubę tkwiącą do dzisiaj w jego uchu. Szybko sięgnął do kieszeni i
wyciągnął podręczną wiertarkę na baterie. Tyle ryzykował kradnąc ją ze sklepu, nareszcie się na coś przyda! - Tym razem będę
pierwszy! - powtarzał sobie. Szybkim ruchem schylił się i zaczął wiercić prawe kolano Buki.
- Co robisz chuju? - krzyknął tatko - To nasza sąsiadka!!
- Ja pierdolę! - krzyknął speszony Ryjek i uciekł wyrywając wiertło z kolana Buki.
- Co cię do nas sprowadza? - spytał uprzejmie tatko
- Buuuu! - odpowiedziała Buka
- Co ku**a, Mi chce nas zajebać? - spytał zdziwiony tata Muminka
- Buuu! - potwierdziła Buka
- Chopaky idziem, mamy sprawę do załatwienia!
- Co się stało? - spytał Włóczykij
- Mała Mi chce nas wykończyć, ku**a - odpowiedział tatko
- Bierzcie Jabole!
- Użyjemy ich jak koktaili Mołotowa, tatko? - spytał zaciekawiony Muminek
- Nie wypijemy! - odpowiedział tata Muminek
Ruszyli w drogę do apteki małej Mi, a że mieli tam, aż kilometr postanowili przenocować po drodze. Noc była zimna i ciemna.
- Kto zapierdolił Jabole? - Nagle krzyknął tatko - Ryjek chuju i tak cie zajebię!!!
- To nie ja! - odpowiedział Ryjek uciekając w przeciwną stronę.
Rankiem dotarli do apteki. Zmęczeni i trzeźwi, ledwo trzymali się na nogach. W odległości 50 metrow od nich czaił się
skacowany Ryjek.
- Dobra chopaky wchodzim do apteki jakby nigdy nic, no i wiecie tak jak na Polsacie w Ojcu chrzestnym, nie? -
powiedział tatko, gdy zatrzymali się przed apteką. - Włóczykij dawaj gnaty!
Włóczykij dał każdemu po pistolecie i sam zaczaił się pod drzwiami.
- Roger, wchodzim - krzynął tatko
Wszyscy ruszyli do biegu jak sparzeni. Pierwszy wskoczył Włóczykij ze swoim sześciostrzałowcem. Dwoma strzałami położył
gigantyczną tubę pasty Collgate, a reszte magazynku zużył na zbicie okien. Tatko i Muminek zastrzelili trzy lampy i jeden fotel.
- Co jest ku**a, nie strzela! - krzyknął zdenerwowany Muminek
- Naboje się skończyły - odpowiedział mu tatko. Apteka była pusta.
- AAA! ku**a głupie Muminy i co teraz? - usłyszeli za plecami
Pierwszy odwrócił sie Włóczykij. Chciał zastosować cios karate, ale swoje szanse ocenił na zerowe. Przed nim stała mała Mi z o
wiele większym karabinem.
- Myśleliście, że mie wyrolujecie z interesa, ku**a co?
- O czym ona mówi? - pomyślał Muminek
Tata Muminka rzucił broń, wiedział, że jest już za poźno. Nagle za plecami Mi ukazała się owłosiona postać. Ryjek szybko
wyciągną wiertarkę i zaatakował Mi od tyłu wiercąć jej dziurę w kolanie.
- AAAA!! Jebany chuju, moje rajstopy - krzyknęła Mi i upadła.
Ułamek sekundy zadecydował o tym, że Włóczykij przypomniał sobie swoje korespondencyjne lekcje karate. Wyskoczył do
góry, zrobił salto i w powietrzu przeładował broń.
- Giń skrzacie - krzyknął i wystrzelił 6 razy
Potężne ruskie podróby kul dum - dum przebiły czerwony dres małej Mi. Zdawało się, że czas stanął w miejscu. Pierwszy z
osłupienia wyrwał sie tata Muminka.
- Brać tyle spirytu ile się da i spierdalamy! - rozkazał

CZĘŚĆ TRZECIA
Delikatna mgiełka przykryła Dolinę Muminków. Panujące ciemności przebijały już tylko światła reflektorów tirów i samochodów osobowych pędzących za wschodnią granicę. Nad drogą szybkiego ruchu nieopodal przejścia granicznego stał majestatyczny dom muminków otoczony kamiennym płotem. Z komina wydobywał się delikatny dymek, a przez dziury w ścianach przedostawały się promienie światła. Wewnątrz dookoła małej lampy naftowej siedziało pięć postaci. Odkąd Ryjek rozwalił po pijanemu telewizor myśląc, że atakują go indianie, a nieznośne władze doliny odcięły gaz i prąd za pędzenie spirytusu, naszym przyjaciołom pozostało jedynie jedzenie sfermentowanych owoców oraz dzwonienie do TV Marketu i zamawianie wszystkiego co się dało.
- Znowu jedzie spalonym asfaltem - stwierdziła mama Muminka.
- Dawaj jeszcze gruchę - wybełkotał włóczykij
- Dam ci ja jabłko - Odpowiedział tata Muminka
- Ja.. - próbował odezwać się Ryjek
- Dobry to rocznik - zauważył tata
- Wiedziałem, że te owoce w sadzie się na coś przydadzą, kurde nie? Nie trzeba było ich zbierać! - wtrącił się Muminek
- Ja... Ja.... - wciąż próbował odezwać się Ryjek
- Zamknij pizde chuju bo ci ją kurde szmato wywecuje - odpowiedział mu tatko. Lubił pokazywać jaki z niego mucho, szczególnie w obecności Mamy Muminka.
- Ale z mego męża to prawdziwy chop, nie Muminek?
- Taaaa, mamcia
- Jak tak dalej pójdzie to niedługo będziesz miał braciszka.
Tymczasem Ryjek posłusznie uciszył się pomimo, że jego 10 zmysł, który był zaraz po kopaniu i wyczuwaniu zdechłej myszy na kilometr, podpowiadał mu, że coś się święci. Wiedział, że musi ich ostrzec, że zbliża się niebezpieczeństwo, niestety tatko muminka był bosem. To on rozdawał kase na alkohol i w razie potrzeby oddawał butelki do skupu. Tak samo jak ten facet z ojca chrzestnego decydował o życiu i śmierci, o tym czy będą pili jabola czy wysoko procentowe piwo. Ryjek był tylko podwładnym, pionkiem w wysokoprocentowej grze. Z głębokich rozmyślań wyrwał go brzęk telefonu, który zaraz po wodzie był ich jedyną wygodą. Powoli, nieufnie podniósł słuchawkę. Rozległ się miły damski głos.
- Płaci pan kartą, czy gotówką?
- Eeeee.... ja... ja - odpowiedział zaszokowany Ryjek.
Rozglądał się gorączkowo dookoła, pudełko mówi, to jednak nie jest tylko podpórka pod nogi. Nie wiedział co robić.
- Tatko, jak kurde jeszcze nam nie odcięli telefonu! - uradował się Muminek
- To dlatego bo mamcia pracuje w centrali - wyjaśnił tatko
- Zamówił pan odkurzacz. Płaci pan gotówką czy kartą? - Głos ze słuchawki wciąż domagał się odpowiedzi.
- Ja pier**le... - wyszeptał przerażony Ryjek
- Hej patrzcie ten pierdolec odebrał telefon, HAHAHAha - mówił zataczający się włóczykij.
- Chuju nie dotykaj bo zepsujesz! - krzyknął tatko.
- HAhahaha, ja pogadam - zbliżył się przeżarty sfermentowanymi jabłkami muminek.
Szybkim ruchem wyrwał słuchawkę Ryjkowi i wybełkotał:
- Haahaaalllo?
- Dzień dobry, zamówiliście państwo odkurzacz. Płacicie kartą czy gotówką? - odezwała się miła telefonistka.
- Hej, chopaki lala chce odkurzyć! Mała a ty z TV Marketu?
- Tak prosze pana. Ja w sprawie pana odkurzacza - w jej głosie dało się odczuć zdenerwowanie.
- Nie znam pana odkurzacza, eee.. wypijesz ze mno pifko? - flirtował z telefonistką
Muminek miał w tym wprawę. Zamówił ten sam odkurzacz dziesięć razy i nigdy jeszcze nie zapłacił, raz nawet wytargował zniżkę i krajalnicę do sera. To właśnie dzięki jego buisnessowemu sprytowi starczało czasem na piwo. Teraz chciał posunąć się dalej - poderwać telefonistkę.
- Ja w sprawie odkurzacza ...
- Zapłacę przy odbiorze, eee... masz czas dziś wieczorem? - zapytał Tata słuchał w skupieniu.
- Mój syn to jest chop, ma łep na karku nie kurde? - krzyknął tatko zajadając się robaczywymi śliwkami.
- Znowu zajebiem listonosza i będzie odkurzacz! Ale wiecie chopaki tym razem będzie nawet lala do sprzątania, co mamcia?
Tymczasem w centrali TV Marketu działy się niecodzienne rzeczy.
- Pani Helo niech go pani przetrzyma, już namierzamy, jeszcze chwilka - krzyknął Stacho.
Był operatorem dźwigu, ale w wolnych chwilach dorabiał jako agent TV Marketu - podziemnej organizacji przemycającej kokainę w odkurzaczach za wschodnią granicę, w skrócie POPKWOZWG. Tym razem mieli przewagę. Zatrudnili najlepszych specjalistów z Warszawy. Wreszcie po dwóch dniach bezustannego nasłuchu zadzwonił.
- Ja z tivi marketu... - wciąż powtarzała pani Hela.
- Hej mała pokaż cyca! - flirtował Muminek.
Tymczasem srebrny, opancerzony polonez podtoczył się pod punkt dowodzenia. Stacho błyskawicznie założył płacz, schował komóre i wybiegł na ulicę. Otworzyła się szyba i odezwał się głos:
- Hasło!
- Lód topnieje w zimie - nie zastanawiając się odpowiedział Stacho
- 1234567 próba mikrofonu, tramatatamatam - odpowiedział człowiek w polonezie.
- się ma agent 10,5 - Przywitał się Stachu.
- Co w trawie piszczy? - spytał szyfrem agent.
- ku**a mówcie po polsku - odezwał się drugi agent.
- Namierzyliśmy chuja co kradnie odkurzacze. Polecenie przyszło z góry. Macie mu dostarczyć odkurzacz, a potem zlikwidować. To ma być nauczka. Nikt nie kradnie odkurzaczy z TV-Marketu! - Wytłumaczył Stachu.
- Kurde to lepsze niż zbieranie znaczków - odpowiedział nieznanym szyfrem agent 10,5.
Srebrny polonez oddalił się majestatycznie zostawiając Stacha sam na sam z panią Helą, która właśnie kończyła rozmowę.
- Ja z TV-Shopu.... odkurzacz tam gdzie zwykle?
- Taaaa, mała - Muminek poczuł się jak ktoś.
Hela odłożyła słuchawkę, żal jej było Muminka.
- Taki fajny chop, gdyby tylko nie moja praca... - pomyślała.
Niestety od dziecka praca na polu nauczyła ją być lojalną. Kto podjada nawóz ten musi zostać ukarany! Cieszyła się na myśl, że Muminek nie będzie długo cierpiał. Agenci TV-Marketu byli najlepsi.

CZĘŚĆ CZWARTA
Nad las muminków zaszły niezbyt ciekawe chmurki. Wiatr leko czesał trawkę nad szemrzącym strumykiem. Minęły już najlepsze godziny popołudnia. Poddenerwowany Tata muminka doczołgał się do domu. Trzasnął drzwiami, cisnął kapelusz.
- Muminek, jutro z rana jedziemy na stolice.
- Po huja?
- No, na wycieczke, tempaku!
- Nie pierdol mi tu! Do tych jebanych mieszczuchów? Na jakąś zasraną wycieczke!?
- Jeb sie! Stefan ma znajomych nad wisłą, a zresztą jak nie pojade to obije mi ryja. Więc stul pysk i słuchaj! Skocz no G-S'u i kup mi dwa razy to co zwykle, żeby na droge było...
- Zgrzewke winka i karton extra mocnych?
- No ku**a przecie mówie! Masz tu 6.50 i przynieś mi reszty. Ruchy!
Muminek niezwłocznie udał się przez mroczny las w kierunku wsi. Po dłuuugim spacerku dotarł do G-S'u, ostatniej ostoji kapitalizmu. Zdemolowany i wielokrotnie rabowany skepik stał w pełnym blasku obok zwęglonych zgliszcz wojewódzkiej remizy.
- Eeeemmm, to biedzie tak, wezme cztery "Uśmiechy PRL'u" za 3.60, do tego trzy pożeczkowe "Sny Sołtysa" oraz pake "Klubowych", albo nie, lepiej da pani niebieskie "Gromy" bez filtra. Na kreche oczywiście.
- Dzie mi z tom krehom? Ja cie gnoju, na utrzymanie ni bierem!
- Jak na kreche mówie, to ku**a jebana, na kreche! Bo jak nie to ociec przyjdzie z kolegami i inaczej pogadamy!
- ...czymaj i spadaj! I żebyś mi smarkaczu tom kase zwrócił!
- Taaa... jasne! wink.gif - uśmiał się Muminek
Wracając do domu jak zwykle nie mógł się oprzeć urokom kapslowanych butelek pożeczkowego "Snu Sołtysa", co wydatnie przeszkodziło mu w znalezieniu drogi powrotnej. Butelki otworzył po ludzku: urombał szyjki, ale widać, że w sposób wprawny - nie uronił ani kropelki wytrawnego napoju. Minutkę później spontanicznie wygenerowane pożeczkowe fraktale mieniły się dookoła drogi... póki nie zgasło mu światło. Dało się usłyszeć tępe uderzenie o nieorany grunt pośród leniwego śpiewu leśnych ptaszków.
I tak leżał, a słoneczko leniwie osunęło się za horyzont, zabłysnął księżyc. Mijały godzinki, a nocna mgiełka poczęła się obracać w poranną rosę.
Pierwsze promyki słońca ogrzały kwiatki, krzaczki i cielsko muminka w nich skrytego no i oczywiście ogrzały brunatny asfalt na drodze G255 do Falenicy. Siaty z zakupami już nie było, na ręku pozostał tylko miedziany odcisk "Rolexxa", butów też by nie miał, gdyby nosił.
Niewzruszony Muminek podsumował sytuację puszczeniem nadzwyczaj artystycznego pawia, tworząc tym sposobem konstelację dużego bełta. Jeszcze tylko zaleczył kaca przypalając sobie zielsko od Paszczaka i już w milszym nastroju mógł udać się do domciu. Na miejscu zastał starego z naszykowanymi "kartonami podróżnymi" i włóczykija wypełniającego futerał na skrzypce paczkami szlifowanej amunicji do ruskiej podróby kolta na kule dum-dum.
- Gdzieś ty sie opierdalał? - zapytał zyirytowany tata Muminka.
- Co ty se w huja lecisz? Chyba G-S'ie byłem, co nie?
- Całą noc? Gdzie prowiant?
- No co ku**a, było zamknięte! - Muminek miał błyskotliwą wymówkę.
- Debilu! Wykazuj ruchy, bo jak sie spóźnimy na pekaesa to Stefan zrobi mi obrzezanie piłą łańcuchową! Bierz toboły i to jazda!
Muminek nie zabardzo był w stanie złapać któregoś z włochatych kartonów przelatujących obok niego... Po chwili skupienia wytężył swoje smysły, obudził w sobie instynkt myśliwego i szybkim ruchem ujął w żelazny uścisk jeden z kartonów przypominający Ryjka.
- Ja pier**le! - zdenerwował się Ryjek.
- No co ty se robisz? Pojebało cie? ...Dobra, nieważne, spie****aj! - zareagował Tatko
I cała ferajna mniej lub bardziej zgrabnie udała się na przystanek PKSu. Po trzech kwadransach z nadjeżdzającej chmury spalin oleju grzewczego wyłonił się rdzawy 'Autosan' i leniwie osiadł w asfalcie przed przystankiem. Kierowca zarządał kolosalnej sumy trzynastu złotych za przejazd.
- No Rychu! Przyjacielu, daj spokój! Chyba nie pozbawisz starego kumpla połowy zasiłku za jakieśtam bileciki!
- Pozbawie.
- Tyle razem wypiliśmy, a ty przeciwko mnie?
- Nie pierdol bałwanie, żeś mi cały bimber opendzlował! Kasa albo wyjazd!
- No dobra. Ryjek, zapłać panu...
- Ja pier**le! - ryjek przeliczył ostatnie moniaki.
Autobus ruszył ze zgrzytem zapiaszczonej skrzyni biegów. Gdy robili 400.000 kilometr od ostatniego przeglądu generalnego, dało się czuć te emocje, to podniecenie muminków przed spotkaniem z metropolią. Od centrum europy dzieliły ich tylko dwie przesiadki! Podróż dla muminków była udana. Muminek znalazł gumę do żucia pod siedzeniem, a Tatko z Włóczykijem okantowali pasażerów w pokera na 7 zł 16 gr! Na tylnych siedzeniach ulokowało się kilku Bułgarów. Włóczykij dosiadł się do nich, żeby zrobić im pilota po kieszeniach. No, ale jak mieli śledzika, i śledzik miał w czym pływać... Tata muminka był niezwykle zadowolony, gdyż gustował w spirytusach. Nim sie spostrzegli wykończyli zapas fioletowej wódki z samowaru, obalili przemycane flaszki z etykietką "Woda Źródlana Extra Mocna", a ryjek wrąbał ostatnie Borygo i rezerwową Wyborową.
- Panowie! Ale kiwa tą łodzią! - Wybełkotał jeden z Bułgarów.
- W rzeczy samej! Pojebuje nami jak stara dziwka! Przepraszam na moment, ide zajebać kapitanowi tej pierdolonej łajby... - odpowiedział Tata muminka
- E! Zaśpiewamy e, piosenkie! - zaproproponował muminek.
- Jej! Szanty! - ucieszył sie Ryjek. I wszyscy zaczeli śpiewać "Ej, mumina nikt nie wydyma...". Tata muminka odkrył w sobie dryg do tańca. Wyjebał kilka bagaży przez okno, żeby było gdzie tańczyć. Muminek zrobił sobie spódniczke z proporczyków kierowcy...

Kubus van Puchatek

Kubuś Puchatek to miś malutki.
Nie palił Sportów, nie pijał wódki.
Jedną miał wadę wśród zalet tylu
O męskim ciągle śnił sex-appealu.

Mruczanka, mruczanka, mru...

Był miś Puchatek mała świntusia
Że w poniedziałek - to zaraz musiał
Brał za telefon co stał pod krzaczkiem
Wołał Prosiaczka i... żył z Prosiaczkiem

Mruczanka, mruczanka, mru...

Wtorek zaś misio miał cały z głowy
Los podarował mu obiekt nowy.
Sam Kłapouchy przyszedł do niego:
Weź raz biednego... Kłapouchego.

Mruczanka, mruczanka, mru...

W środę zaś Kubuś głodnym był misiem.
Rankiem: z Królikiem, wieczorem: z Krzysiem.
I z tego własnie oto powodu
Nie zdążył nawet... zjeść słoika miodu.

Mruczanka, mruczanka, mru...

W czwartek zaś myślał był skrobiąc misę
W jakiej pozycji można z Tygrysem
I gdy się wreszcie był zdecydował
Wziął był Tygrysa i... zdeflorował.

Mruczanka, mruczanka, mru...

Piątek - był za to całkiem fatalny
Bo się ten Tygrys zrobił nachalny.
Kubuś miał dosyć, a Tygrys hardziej:
Że to Tygrysy... lubią najbardziej.

Mruczanka, mruczanka, mru...

W sobotę chęć miał na bezeceństwo
Więc, z braku laku, wziął i Maleństwo.
A potem jeszcze troszkę z innymi,
Z krewnymi troszkę... i ze znajomymi.

Mruczanka, mruczanka, mru...

Jak opowiadał jakiś podleco
To z Kangurzycą miał też co-nieco.
Lecz to są plotki z zazdości brane
Nie był Puchatek... erotomanem.

Mruczanka, mruczanka, mru...



part2

Tęskni Krzysio za Puchatkiem,
Za Misiasiem, za Niedźwiadkiem,
"Gdzie Ty jesteś, mój Misiasiu,
Mój Puchatku - Patysiasiu?"

A Puchatek wraz z ferajną
Używają sobie fajno,
Pieprzą w Stumilowym Lesie,
Aż się echo wkoło niesie.

Miś Puchatek Kłapoucha
Dzielnie z tylca w dupę rucha.
Tygrys chociaż straszny leń,
Sowę rżnie przez cały dzień.

Kangurzyca wraz z Prosiaczkiem
Za niewielkim malin krzaczkiem
Przycupnęli sobie chyłkiem:
Ona się wypieła tyłkiem.

Prosiaczek, zwyczajem świni,
Ryjkiem starą dupę ślini.
Zaś Królik jest w siódmym niebie -
Krewnych i znajomych jebie.

Często też się wymieniają,
W nowych pozach się ruchają:
Miś Puchatek na stojaczka
Małego pieprzy prosiaczka.

Tygrys do spółki z Królikiem
Kangurzycę jebią "bykiem",
Sowa przemądzała taka,
Kłapoucha dziobie w ptaka.

A maleństwo wystraszone
Biega, skacze jak szalone,
Gdyż pierdolić się nie umie
I nic z tego nie rozumie.

Krzyś, czekając na Kubusia,
W majtki w końcu się zesiusiał,
A nie mogąc się doczekać,
Chuja sobie zaczął trzepać.

Tak namiętnie walił pytę,
Straszny chałas robiąc przytem,
Że go matka usłyszała -
Przyszła... i mu dupę sprała.

part3

Wieją wiatry, ciągną mrozy
W Stumilowym lesie zima.
Miś już dawno się położył,
Lecz coś niespokojnie kima.

Od wypadku z granatami
Senne dręczą go koszmary
W wódzie smutek topi dniami
Wieczorem odprawia czary.

Czasem Gofer wskoczy z prytą
Opierdolą po calaku.
Raz wpadł Prosiak z mordą zbitą
Mało znów nie skończył w piachu.

O miodku zostało marzenie
Pszczoły śmieją się z eunucha
Po jajach tylko wspomnienie
A pała energią bucha.

Do niedawna wiewióreczka
Rano mu robiła laskę
Lecz dostała szczękościsku
I odgryzła żołądź z trzaskiem.

Nagle PUK! i... PUK! Raz jeszcze
W drzwi nieśmiało coś chrobocze
Idzie ku**a ktoś nareszcie,
Może fiuta choć umoczę.

Wlazł!, sopranem pisnął misio.
A buciory mi wycierać!
Potem lekko skrzywił pysio,
Bo mu właśnie puścił zwieracz.

Nie przejął się zbytnio tym faktem,
Wszak już wcześniej się zdarzało.
I przemógłszy kataraktę
Ku drzwiom się skierował śmiało.

Zaskrzeczały skoble, zamki
Drzwi poddały się lojalnie.
Wtem ktoś mu przyjebał z bańki
I miś zaległ w swoim łajnie.

Tygrys w skórze i z baseballem,
Choć w podeszłym nieco wieku
Stawiając litra na stole, rzekł:
Wstań ku**a! Co jest człeku!.

Jebnął misia kijem w klatę,
Z fleka zapakował w kiszkę.
Poprzestawiał mu menachę
Potem w dupe wsadził łyżkę.

Za nim Królik wpadł do chaty
Podkurwiony nie na żarty.
Też mu porachował gnaty.
Zaprosiłeś nas na karty!

A sam leżysz w kupie gówna,
Pedale z jajec obdarty.
Przyjdzie Krzyś to cię wyrówna
On ci przygotuje PARTY.

Miś zajęczał, pierdnął zdrowo
Wytarł kulfon w gacie brudne.
Chwycił flachę, jebnął ćwiarę
I pierdolnął znów, jak równy.

To ci palant! Ale bryknął!
Krzyczał Tygrys rozbawiony.
Od metyla kozła fiknął.
Królik zaś był zawiedziony.

A skurwysyn, a ladaco.
Ja mu dziwki już nagrałem.
Teraz mi te kurwy na co?
Ja bym tam umoczył pałę.

Odparł Tygrys i z zacięciem
Już w kieszeni gumy szuka.
Wyjął skręty, jakieś zdjęcie
Gumy nie ma, a to sztuka .

ch**j i tak mam ADIDASA.
Mruknął tygrys wyjął grosza.
Reszka żyję w celibacie,
orzeł dymam bez kalosza.

Drzwi otwarły się powtórnie
I wpadł Prosiak najebany.
Chyba nażarł się okrutnie
Bo był cały zarzygany.

A przed drzwiami Kłapouchy
Zapierdolił mordą w schody.
Kaca miał a, że był głuchy
Ryczał, jak słoń "Wody! wody!".

"Skąd ja ci tu wodę wezmę?!"
Krzyknął Tygrys "Ty paździerzu!".
Nalał osiołkowi setę,
Ten pierdolnął i już leży.

"Znów się nachlał bez zagrychy,
Słaby sagan ma niebożę.
Ale, jak to lgnie do wódy,
Jak mu nie dasz, zagryźć może".

Tygrys znów w mantykę wpada,
Osioł z misiem grzeją koja.
Królik już na mordę pada,
Prosiak w kącie wali konia.

Krzyś nie dotarł, bo przed domem
Spotkał kurwy (już wspomniane).
Jedną zapierdolił łomem,
Drugą szpadlem wepchnął w ścianę.

Wieją wiatry, ciągną mrozy,
W Stumilowym lesie zima.
Ale nie jest tak tragicznie,
Jebniesz litra, to wytrzymasz.

part4

Idzie Puchatek przez las
nagle patrzy w gówno wlazł!
Więc bierze nogę
i wyciera o podłogę.
Kupa była Krzysia
i przykleiła się do misia.
Puchatek po długim zmaganiu,
usiadł zrezygnowany
cały w gównie umazany.
Zawołal Prosiaczka
małego smarkaczka.
Ten gdy go zobaczył
tak się wystraszył,
że aby uciec na czas
pierdnął misiowi w twarz.
Puchatek śmierdząc jak dupa
zaczął udawać trupa.
I aby nie robić obciachu
zakopał nogę w piachu.

part5

Oda do Jabola

Niektórzy niemądrzy ludzie
Pyski maczają w wódzie
Ja się w wódce nie lubuję !
Co innego proponuję.

Cóż to może być, spytacie ?
Czy o piwie mówisz bracie ?
Ani piwo, ani wódka
Która jest jak szczurza trutka !

To ambrozja jest, to nektar
Wychlać tego można hektar
Później puścisz se fraktala
Rano bańka napierdala.

Co to jest za napój boski ?
Same fakty, proste wnioski:
Toż mój JABOL jest kochany
Przez kraj (pytajnik.GIF?) cały uwielbiany.

Ty to pijesz, taką siarę ?
Piwosz krzyczy: ty masz z garem !
Ja mam z garem, piwożłopie ?
JABOL zawsze był na topie !

To jest napój dla wybrańców
JABOLOWYCH pomazańców
Picie go to zaszczyt wielki
To już nie są ceregielki !

By go wypić kimś być trzeba
A nie pożeraczem chleba
Napój jest to elitarny
Nie dla ciebie, kmiotku marny !

Tak se piszę, opisuję
Faktów jednak tu brakuje
Co niewiernym by wskazały
Drogę wiekuistej chwały.

Otóż JABOL jest w butelce
Stać po niego trza w kolejce
Kasy dużo nie kosztuje
Ale za to jak smakuje !

Buteleczka piękna, równa
Nie blaszana puszka z gówna.
W rączce Twej się łatwo zmieści
Gardło zaraz Ci popieści !

Zabieramy koszyk duży
Co za transport nam posłuży
Podjeżdżamy do stoiska
Patrzysz: a tu same piwska.

O, do chuja, gdzie trafiłem ?
Chyba drogi pomyliłem
JABOLECZKI są tam dalej
A na piwo napalm nalej

Podjeżdżamy kawałeczek
A tu rzędy buteleczek
Spoglądają na nas z półki
Więc bierzemy sześć do spółki

Buteleczki bierz brązowe
Bo zielone są chujowe
Takie żabki przyjebane
Wypić z tego: przeżygane !

JABOLECZKI więc ładujem
I przy kasie się stopujem
Trochę kasy wybulimy
Ale się napierdolimy !

Każdy ryj ma ucieszony,
Wielce jest zadowolony
Gdyż za parę już minutek
Precz ucieknie wszelki smutek!

Więc idziemy gdzieś nad rzeczkę
Otwieramy buteleczkę
Pchamy szyjkę w swe usteczka
I chlejemy JABOLECZKA

Nieraz ludziom kłopot wielki
Sprawia korek od butelki
Na to jedna tylko rada:
Swymi kłami traktuj dziada !

Chwyć go mocno i pociągnij
Zębów przy tym nie zapomnij.
Potem wypluj go daleko
W świat go ponieś, "wierna rzeko" !

Patrzę koleś już na szczycie
Tu się rozpoczyna życie !
A rączęta drżące wielce
Ku następnej mkną butelce.

Wściekłość mnie ogarnia wielka
Gdzie, do chuja, jest butelka ?
Leży sobie ostatnia już
Więc ją łap i do pyska włóż !

Wlewam w siebie aż połowę,
Ale coś mnie jebie w głowę wykrzyknik.gif
Świat jest piękny, kolorowy
Czuję się jak człowiek nowy !

Patrzę, koleś się rozbiera
A mnie zazdrość wręcz rozdziera !
Temu dobrze, myślę sobie
Ja mam jeszcze jasno w głowie.

Biorę butlę: jest połowa !
Jak mnie strasznie boli głowa ..
Piję resztę JABOLECZKA
A w żołądku istna sieczka

Coś tam miesza się, wiruje
To fraktalek się szykuje
I promile się podnoszą
Zaraz na szczyt mnie wyniosą !

Coś jest ze mną nie w porządku
Rewolucję mam w żołądku
Krew się burzy i gotuje
Aż za chwilę eksploduje wykrzyknik.gif!

Nagle jak mnie coś jebnęło
O, nareszcie się zaczęło
Gdzie ja jestem, o cholera !
Nowy rozdział się otwiera wykrzyknik.gif

Ależ mi się w bańce kręci
O, nareszcie, wszyscy święci wykrzyknik.gif
Jednak w końcu się to stało
We łbie coś mi zamieszało...

Ach, ta chwila jest wspaniała
żeby jak najdłużej trwała
Więc na razie korzystajmy
W podbój miasta wyruszajmy wykrzyknik.gif

Jestem w końcu na tym szczycie
Trza się odlać należycie
Miejsca na to było wiele
Lecz najlepiej jest w kościele

. Otwieramy drzwi wiekowe
Koleś o weń se rozwala głowę
Krew się z bańki mocno leje
Patrzę: jakaś stara baba mdleje.

Krzyczę do niej: zamknij ryja
Bo ci w dupę wsadzę kija !
Ksiądz wypada rozgniewany
Uciekajcie stąd, szatany !

Dobra , dobra już idziemy
Się gdzie indziej odlejemy !
Nogi dziwnie się plątają
Jedna drugiej przeszkadzają...

Świat się chwieje i kołysze
"O, pijacy": gdzieś tam słyszę
Coooo, masz problem głupia babo ?
Babci już się robi słabo.

Kumpel ją traktuje z glana
"Ale fajnie zarzygana..."
Uciekamy z miejsca zbrodni
Gdyż za dużo tu przechodni...

Ludzie zaś z wyrazem trwogi
***ą z naszej drogi
Jedna dziwka nie zdążyła
Parę laczków zaliczyła

Idę dalej rozbujany
Już przystanek rozjebany
Po ch**j stał na mojej drodze ?
Dałem swej zaszaleć nodze !

A śmietniki wciąż latają
Co rusz szybę rozwalają
Coś mi chrzęszczy po nogami
Świat pokryty odłamkami.

Te na kółkach są bombowe
Jadą z górki wprost na głowę
Rozwalają co na drodze
Ktoś się rano wkurwi srodze !

Koleś ryczy i przeklina
Chować się, bo jedzie glina !
Więc chowamy się za płotem
Ale zaraz, myk z powrotem

Idziem dalej, podśpiewujem
Do tramwaju się pakujem
Ale pojazd odlotowy
Zaraz będzie całkiem nowy.

Koleś pada na siedzenie
"Będę rzygał-ostrzeżenie"
"Skasuj bilet", drugi krzyczy
"Bo się lampi motorniczy".

Więc kieszenie przeszukuję
Lecz biletów nie znajduję
"Weź spie****aj z kasowaniem"
Lepiej już się zająć chlaniem.

Koleś wkurwił się potwornie
Jak w kasownik nie pierdolnie wykrzyknik.gif!
Rozpadł się biedaczek cały
Tylko części poleciały.

Drugi schyla się, ogląda
Resztkom owym się przygląda.
"Eee, chujowy bo krajowy"
Trzeba więc rozwalić nowy.

Uderzenie więc szykuję
Nogą moją weń celuję
Ale coś się chyba stało
Chwiać zaczęło się me ciało.

Grawitacja pojebana
Mnie rzuciła na kolana
A z żołądka coś wędruje
W gardło moje się pakuje.

Ależ żurek zajebisty
Duży, ładny i soczysty
Poleciał se na podłogę
Z której to ja wstać nie mogę.

Kumpel chwyta mnie, podnosi
Drugi o ratunek prosi
Tramwaj cały zarzygany
I kasownik rozjebany.

Spierdalajmy stąd, panowie
Nim się motorniczy dowie.
Wypadamy więc z tramwaja
Zaraz będą dalsze jaja.

Mapę wszystkim nam zabrali
Każdy żura gdzieś tam wali
Wszyscy chwieją się okrutnie
Jakoś tak się czuję smutnie.

Czas nam było gdzieś zaszaleć
Jakieś dupy sobie znaleźć
Bo gdy człek napierdolony
To na laski napalony

Gdzie tu dyska się znajduje ?
Kumpel palcem pokazuje
Coś tam świeci, miga, błyska
Trzeba to zobaczyć z bliska.

"Chodźcie trzoda , tam jest chlanie"
Lecz miał bramkarz inne zdanie
Nie chce wpuścić do środka
Chyba złego go coś spotka

Weźcie chuja z mojej drogi
Bo mu zaraz jebnę z nogi !
Kumple mnie zablokowali
Z laczka strzelić mi nie dali

Lecz gościowi zmiękła pała
Noga ma go przekonała
Drzwi szybciorem nam otworzył
Dzięki temu świtu dożył

Ładujemy się na salę
Ale panien, ja cię walę wykrzyknik.gif!
Patrzę, laski se tańcują
I uszami ludzi szczują

Człowiek się napalił wielce
Wepchnął gdzieś by swoje ręce
Tudzież inne części ciała
Byle laska tylko dała

Już nie mogę, ja mam chcicę wykrzyknik.gif!
Jeśli baby wnet nie chwycę
ch**j mi chyba eksploduje
Krew się w żyłach zagotuje

Poszedł kumpel więc na łowy
Każdy z nas jest już gotowy
że jak przyjdą nasze panie
Członki spełnią swe zadanie

W międzyczasie coś chlaliśmy
Ryja komuś obiliśmy
Ale to już wina tego ciula
że cudowna ma koszula

Wielce mu się spodobała
Chciał ją zdjąć z mojego ciała
"Bieg, frajerze, bo uderzę"
A on na to: ja nie wierzę

Jakem żem się zdenerwował
Strzała z laczka przyszykował
Dostał gostek prosto w twarz
"Chcesz koszulę ? To ją masz wykrzyknik.gif

Rozerwałem się troszeczkę
Wykończyłem buteleczkę
Jednak sobie przypomniałem
że za młodym tęsknię ciałem.

Wraca koleś i dwie cnoty.
Cóż to są za kaszaloty ?
Dupy wielkie, nogi krzywe
A ich ryje są parszywe.

Weź spie****aj z tym towarem
żeby rżnąć je trza mieć z garem wykrzyknik.gif
Gdzie ty byłeś ? W domu starców
Czy na balu przebierańców ?

Porzucamy więc potwory
Takie już jesteśmy chlory
Trzeba łyknąć se JABOLA
Taka amigowca dola

Coś nam z głowy wywietrzało
Dochlać nam się wypadało
Więc idziemy do nocnego
Ja udaję tam trzeźwego

Kupujemy parę flaszek
I idziemy gdzieś pod daszek
. Obalamy te JABOLE
Zatańczymy sobie w kole.

Czuję się wprost zajebiście !
Każdy żurzy gdzieś kwieciście
Dzieła nasze podziwiamy
Ostro przy tym przeklinamy

Koleś leje gdzieś pod murem
Reszta idzie sobie sznurem
Głośno sobie podśpiewujem
Fajnych lasek wypatrujem

Idę se środkiem drogi
Tak mnie niosą moje nogi
Trza rozwalić coś nowego
Podnieść trochę nasze ego.

Patrzę: moja szkoła stara
Tu jest extra, chodźcie wiara
Zaraz coś se wymyślimy
Szybę jakąś rozwalimy

Więc chwytamy za kamole
Żeby tej zajebać szkole
Za te męki i cierpienia
Żegnaj szybo, do widzenia

! Potem na drzwi wszyscy leją
I potwornie wręcz się śmieją
żeśmy szkołę obrzucali
I na koniec ją olali

Lecz tak głupio w życiu bywa
że się dobre szybko zrywa
Kasa nam się już skończyła
Żadna pomoc nie napływa

Czas więc kończyć nasz wieczorek
Jutro kac, lecz już we wtorek
Znowu się napierdolimy
Potem razem zatańczymy

Każdy idzie więc do domu
Mniej lub bardziej po kryjomu
Uliczkami, zaułkami
Szlak swój znacząc fraktalami

Koleś przyniósł znak drogowy,
Tak mu przyszło coś do głowy
Mówił, że się nudził wielce
Więc se znaczek wziął na ręce.

Jak do domu ja trafiłem
Nigdy się nie domyśliłem
Wielka jednak dla mnie chwała
że mnie glina nie złapała wykrzyknik.gif!

Gdyż niebiescy ci panowie
Pałą dadzą mi po głowie
Potem gazem potraktują
Psami swymi mnie poszczują

Wsadzą mnie pod wąż gumowy
Od stóp lejąc aż do głowy
Wodą zimną zajebiście
Kopiąc przy tym mnie soczyście

Później wrzucą mnie do celi
Między tych wąchaczy klei
Co to już od urodzenia
Wódę chleją miast jedzenia

. Potrzymają godzin kilka
Dla nich to jest mała chwilka
Rano wlepią ci papierek
Na nim dużo jest cyferek

Patrzysz na to: ch**j cie strzela
Ktoś pół bańki ci zabiera
Za to że się gdzieś nachlałeś
Pomnik jakiś zarzygałeś

Tak więc składam hołd w podzięce
że nie wpadłem w smerfów ręce
Dalej jakoś się człapałem
Dom mój wreszcie gdzieś ujrzałem

Patrzę: jakieś drzwi zjebane
Zaraz będą obrzygane
W zamek trafić ja nie mogłem
Toteż kopem se pomogłem

Zajęczały, zatrzeszczały
Ale wpuścić mnie nie chciały.
Więc chwyciłem się mej klamki
Celowałem w oba zamki

W końcu drzwi te otworzyłem
Do mej chaty się wtoczyłem
Szczęściem wszyscy dawno spali
Mi się dalej w bańce wali !

Na me łóżko się zwaliłem
O Amisi mojej śniłem
żury dalej zaś puszczałem
Wiadro nimi napełniałem

O, do chuja, już nie mogę !
Rzygam prosto na podłogę
Rano starsza mnie zabije
Powie, że jej dywan gnije

W końcu wszystko wyrzygałem
Smacznie sobie po tym spałem
Rano budzę się zjebany
Pokój cały zarzygany

Starsza ryczy, wrzeszczy, pluje
Siostra zaś moralizuje
żebym nie pił, bo to szkodzi
Mnie zaś gówno to obchodzi !

Mnie to wali, jebie, grzeje
Jak mam chęć, to się nachleję !
Moje zdrowie, ma wątroba
Abstynencja to choroba wykrzyknik.gif!

Ci co piją, palą, walą
Się do ludzi zaliczają
Reszta trzody to hołota
Kto nie chleje ten jest C I O T A!

Jak tu nie pić na tym świecie ?
Może, ku**a, mi powiecie ?
Ja nie mogę, nie wytrzymam
Jeśli sobie nie porzygam wykrzyknik.gif

Bez JABOLA to nie życie wykrzyknik.gif!
Chyba teraz mi wierzycie
że mój JABOL jest najlepszy
A kto nie chce: niech się pieprzy!

Ci zaś co się ze mnie śmieją
Chyba gówno rozumieją
Widać jakieś to głupole
To jest życie, nie przedszkole wykrzyknik.gif

Trza JABOLA pić ze smakiem
Albo w dupie grzebać hakiem
Napój jest to wyborowy
Wyśmienity, odlotowy

Mnie zaś cieszy to ogromnie
że się ludzie garną do mnie (pytajnik.GIF?)
Że są nowi JABOLFANI
W mym JABOLU zakochani

A ja znów wypluwam korek
JABOL jest na podwieczorek
Na śniadanie i kolację
Tak to dieta: macie rację!!!

part6

Tego wieczora majowego
odwiedzimy Prosiaka małego
Który zwaliwszy se pałę
postanowił pójść na zabawę
Tubkę żelu na łeb se włożył
A do kieszeni włożył pięć noży
bo oprócz browaru i fajek
Chciał just fajfuf puścić bez jajek
A gdy już był w lokalu
i zobaczył tych pięciu pedałów
nie mogąc już z nerwów wytrzymać
zaczął im jaja podrzynać
nie miał więc dużo roboty
by zrobić z nich bezpłodne cioty
szadiego jedynie oszczędził
bo ten fiuta mu w gębie międlił
więc gdy szadi fiuta mu ciągnął
ten kopnął go w jego jądro
gdy szadi bezpłodny upadł
Prosiaczek obciął mu fiuta
już tylko Prosiaczek był płodny
ale poczuł się głodny
zatem odwiedził Tygryska
któremu co nocy tryska
Prosiaczek nie miał kasy
więć zdjął Tygryskowi nachy
i począł mu faję siorpać
by chociarz działeczkę dostać
Tygrysek było jednak o wiele za mało
i wziął go od tylca aż zatrzeszczało
po takim waleniu za dychę
Tygrysek dał mu marychę
Prosiaczek był tak najebany
że chciał już iść do mamy
lecz trafił do Puchatka
i wtedy była gratka
Puchatek mu dawał do gęby
a sam wpierdalał otręby
potem mu dupy nadstawił
by Prosiak w coś sobie powalił
skończyło się jednak jechanko
bo Prosiak się spóścił na sianko
poszedł do swego domu
nie mówiąc nic nikomu

part7

Prosiak, Kubuś - dwa pijaki
Wpadli raz na pomysł taki:
Najebiemy się jak bela,
Będzie ubaw jak cholera.

Pomysł był to zakurwisty.
Poszli kupić wódy czystej.
Wódka droga, choć niezdrowa,
Trzeba kasę skombinować.

Poszli w bramę - prawda szczera
i czekają na frajera.
Ale w lesie cisza głucha
i cholerna zapiździucha.

Nagle Krzysio się pojawił
Prosiak w mordę go zaprawił
Kubuś z buta zapierdolił.
Prosiak podszedł - i ogolił.

Krwią ma ujebane ręce
Ale kasy jest już więcej
Za jebane złote cztery
Będzie chlania od cholery.

Jest tu w lesie stumilowym
Taki sklep monopolowy
Gdzie jest wóda za 2 zety.
Sklep daleko jest niestety...

Mają jednak łeb chopaki
Wpadli więc na pomysł taki
Aby szybko, jednym susem
Przebyć trasę autobusem.
Jadą sobie komfortowo
Myśląc, że jest młodzieżowo.
Nagle wpadka - nie do wiary!
W autobusie są kanary!

Wiedz, że nasi przyjaciele,
To nie łapsy są, nie cwele,
Nawet kanar - choć ch**j duży,
nie zakłóci im podróży.

W mordę mu chłopaki dali,
Z laczka w oko dojebali,
Zakończywszy w brzuch fajfusa
Wyskoczyli z Ikarusa.

Wnet dotarli do sklepiku.
Wtem miś mówi: "musze siku".
Odlał się nie patrząc gdzie,
Nagle słyszy - ktoś się drze.

"Te, Puchatku! Pojebusie!
Co szczasz na mnie, ty fajfusie!
Przyjaciela nie poznajesz?
Na kolegę mocz oddajesz?"

Był to osioł Kłapouchy
Co to mimo zapiździuchy
Leczył kaca po libacji
I się ćwiczył w masturbacji.

"Kłapouchu, madafaku!
Co tu robisz, ty jebaku?"
"Właśnie ciągłem se ogóra,
Gdy poczułem - ktoś mi siura!"

Poszli do sklepiku gazem,
7 złotych mieli razem.
Więc kupili dwie wódeczki,
I dwie wiśni buteleczki.

Obalili je szybciutko,
Poradzili se też z wódką.
Trunki szybką dają w głowę
I koncepty idą nowe:

Kubuś śpiewa jak w operze,
Prosiak beknął sobie szczerze,
Zaś Kłapouch - świntuch wielki,
Już przeleciał 2 wróbelki.

Na dupczenie się zebrało,
A że panien w lesie mało
Trzeba było pieprzyć ptaki,
Psy, wiewiórki i ślimaki.

Właśnie kiedy przyszła pora
Jechać wspólnie wraz gąsiora
Posłyszeli wtem trzy słowa:
"Co jest, ku**a?" - rzekł Pan Sowa.

Gdy spojrzeli się do góry
Zobaczyli dziób ponury.
To Pan Sowa z kolesiami
Tak zwanymi "dresiarzami".

Trzeba wiedzieć, że Pan Sowa
To osoba jest nerwowa.
Gdy się wkurwi, daję słowo
- Wtedy całkiem jest chujowo.

Kubuś dostał pika z główki,
Wziął też w brzuszek z bejsbolówki,
Gdy już leżał, goście w paskach
Kopli jeszcze z adidaska.

Sie wkurwili przyjaciele.
Prosiak krzyknął: "O wy cwele!"
Nagle poczuł ból pośladka
I podzielił los Puchatka.

Rzekł Kłapouch, kumpel trzeci:
"Mnie tak łatwo nie weźmiecie!"
Wyjął nóż z d... Prosiaka
I ugodził Sowę w... ptaka!

Co się dzieje! Krew się leje!
Osioł się jak *** śmieje,
Sowa zdycha krwawiąc z kroku,
A koledzy śpią na boku.

"Na nich ku**a!" Sowa kwika
"Trzeba pomścić mego Dicka!
Za me męki, za me bóle,
Niechaj zginą gupie chuje!"

Dresy Sowy to twardziele
I choć głupi są jak ciele,
To gdy trzeba komuś wjebać,
Oni wjebią komu trzeba.

To zbyt wiele dla osiołka.
"Znajdźcie se innego ciołka"
- wrzasnął tak do obu cweli,
Zwiał, i tyle go widzieli.

Dresy Sowy - to prostaki.
Sie musieli wyżyć na kimś
A najbliżej był ich szef,
No to bęc! szefowi w łeb.

Trzeba kończyć nasze story,
Kto nie zasnął do tej pory
Chyba jest z ***ów rasy,
Albo zażył jakieś kwasy.

Taki morał naszej bajki:
Nie pij wódy, nie rusz fajki,
Nie wal konia, nie pal skrętów,
Nie podrabiaj dokumentów...

Siostry od tylca nie ruchaj,
Nie bij ludzi, mamy słuchaj,
Załóż gumę przed ciupcianiem...
Dobra, kończę przynudzanie!

Tak się kończy nasza bajka.
Myster Sowa stracił jajka,
Reszta, po porannym piwie,
Żyła długo i szczęśliwie.

part8

(Inwokacja)
JABOLU! Przyjacielu mój
Tyś jest jak zdrowie!
Ile cię wypić trzeba ten tylko się dowie
Kto wytrzeźwiał!
Dziś delikatny twój smak w całej ozdobie
czuję i smakuję, bo tęsknię po tobie
Butelko święta, co słabym procentem mnie cieszysz
Po jednej butelce trupa z grobu wskrzesisz
Kiedy już cudem bywasz w moim domu
Wtedy do dziecka zniżasz mnie poziomu
I zaraz mogę do monopolowego progu
Iść za łyk tego trunku podziękować Bogu
Tak nas powrócisz cudem na odwyku łono
Tymczasem przenieś moją duszę utęsknioną
Do tych półek pełnych Jaboli rozmaitych
Czerwieniących się ARIZONĄ zieleniejących BYKIEM
Do tych półek pełnych butelek znajomych
Do tych twarzy pijanych i gęb zachwyconych

part9

(MŁODE WINO)
Adam dość dobrze czuł się w raju
oko miał bystre, tors jak heros
póki nie znalazł gdzieś na skraju
butli z rocznikiem "zero zero"

Z butli pociągnął (gorąco było,
a z uciech tylko śpiew i Ewa)
po czym z impetem padł na ryło
u stóp dokładnie Tego drzewa.

Gdy się obudził z bólem głowy
Bóg właśnie słowo wcielał w czyn.
Strzeżcie się młodych win jabłkowych.
Strzeżcie się pierworodnych win.

part10

Pewnego zimnego ranka
Krzyś chciał pozjeżdżać na sankach.
A, że nie kiepskim był chujem
Myślał, że się pedał(uje).

Nad pojazdem brak kontroli,
W dom Puchatka się wpierdolił.
Tam brygada spoczywała,
Jakby na ciotę czekała.

Kubuś zajebał bejsbolem.
"Ale odjazd! Ja pierdolę!" -
krzyknął Tygrys, po czym cwela
Czym się dało napierdzielał.

Kłapouch opanowany
Strzelił Krzycha w ryj jebany.
"Drech nie żyje" - pomyśleli.
Już oblewać to zaczęli.
Wtem obudził się pedałek
I przeczołgał się kawałek.

Akcję Prosiak uratował:
Łańcuchową przepiłował
Seksowne ciałko krzysiowe,
Co ruchało Pana Sowę.

Zakopali je w ogrodzie,
Co ostatnio było w modzie.
Królik jednak im wygarnie:
"A co jak nas blue-patrol zgarnie?"
Odparł Kubuś: "Nie bądź głupi,
Zwiniesz kasę - się ich kupi!"

Tak oto z samego rana,
Zginął Krzyś - pipa jebana.

part11

Jest gdzieś bardzo dziwny światek.
Mieszka w nim Kubuś Puchatek,
Który z racji, że jest misiem
Lubi miodek oczywiście.
Miodek - rzecz powszechnie znana
Najsmaczniejszy bywa z rana,
Wiec codziennie na śniadanie
Kubuś jadł to pyszne danie,
A od rytuału tego
Nic nie mogło odwieść jego.
Dziś nasz misio wstał raniutko,
Wymył ząbki i szybciutko
Niczym auto dobrej marki
Pognał raźno do spiżarki.
Wchodzi Kubuś do komórki
Obmacuje wszystkie półki.
Maca, szuka, wzrokiem mierzy
Mówi "ku**a!"... i nie wierzy.
Patrzy drugi raz i trzeci
Już mu piana z pyska leci
Na wierzch mu wyłażą gały
No bo zniknął miodek cały!
Nie ma miodku ani krzyny
Z nerwów Kubuś jest już siny!
Biega w kółko, podskakuje
"Śmierć złodziejom!" wykrzykuje.
Śmierć - wiadomo, tylko komu
Kto mi ukradł miodek z domu?
Może włoskiej mafii bossi?
Może ruscy komandosi?
Może Tygrys, może Sowa?
Od podejrzeń boli głowa.
Kubuś myśli, a czas biegnie...
Kto od kuli mojej legnie?
Podejrzeniom nie ma końca.
Może zabić mam Zająca?
Może Krzysia? ku**a mać!
Łeb mnie boli! Ja chcę spać!
Długo myślał o wendecie
Co przeżywał - nie pojmiecie.
Dość powiedzieć, że z wysiłku
Pękły spodnie mu na tyłku,
A że nie był w ciemię bity
Wpadł na pomysł znakomity:
"Każdy, kto przede mną stanie
Serię prosto w łeb dostanie.
Jeśli winny - drugą skoszę,
Gdy niewinny - to przeproszę!"
Chwycił Kubuś za kałasza
I powiedział: Dobra nasza!
Zabrał jeszcze dwa granaty
I jak wariat wybiegł z chaty.
Najpierw spotkał Kłapoucha.
Nawyzywał od komucha
Puścił serię prosto w nogi
No i zepchnął osła z drogi.
Potem Kangurzyca była
Lecz też długo nie pożyła
Bo jej Kubuś, tak dla kpiny
Wsadził w torbę cztery miny.
Trzeci pecha miał Prosiaczek
Lecz nie męczył się biedaczek
Kiedy Kubuś dobył młotka
Zaraz spotkał swego przodka.
Biegnie misiu leśną drogą.
Wszyscy mu naskoczyć mogą.
Obłęd w oczach, krew na rękach
Kto go spotka - zginie w mękach
Świat ogarnia przerażenie!
Setki ludzi gryzie ziemię!
Rambo przy nim to amator.
Wymiękł nawet i Predator.
Nikt nie wstrzyma marszu jego!
Zabił nawet Kennedy'ego
Marilyn Monroe i Elvisa
Ludzkie życie już mu zwisa.
Z wariatami żartów nie ma
Niech się strzeże cała Ziemia.
Niech się boją wszyscy ludzie
I zapomną już o cudzie!
Kubuś biega po ulicach
I po strychach, po piwnicach
I po lesie i po plaży
Niech Cię tylko zauważy!
Jak granatem przypierdzieli
Nie dożyjesz do niedzieli!

Morał:

Nie chcesz strzału w potylicę
To nie wychodź na ulicę!

part12

Nowa orgia się zaczyna
Każdy jebie jak maszyna.
Wóda się po ścianach leje,
Zajebani wszyscy geje.

Sowa - niech w pokoju gnije
Dostał zbitą flaszką w szyję.
Na wylot go przejebało,
To go zawsze podniecałoWink

Krzysio ruszyć się nie może,
Rzeźbili mu z ptaka nożem,
Zardzewiałe gwoździe wzięli,
Do zasłony go przypięli.

Gwoździe mocne - więc nie spada,
Pod sufitem się rozkłada.
Afrodyzjak zajebisty,
Ten smród Krzysia, sodomisty.

A nasza ekipa znana,
Już kompletnie najarana.
W kuchni biega Tygrys z kwasem
Wymachując swym kutasem.

Biega, siada, stoi, skacze,
Potłukł szklanki, nieboraczek!
Przebił chuja odłamkami,
Krew się leje strumieniami.

A Puchatek jak szalony,
Puszcza się na wszystkie strony.
Jebie nawet umywalkę,
Telewizor, szafy, pralkę.

Pecha bestia ma zboczona -
Drzwiczki mu przycięły człona.
Przyszpiliły, przyskrzyniły,
Moc śmietany wydobyły.

Klapouchy w formie dzisiaj,
Chce wyciągnąć z szafy misia.
Sam niestety rady nie da.
A jak nie da - będzie bieda;)

Do łazienki maszeruje,
Wciąż złamasa przywołuje,
Ten wychodzi zarzygany -
Oto królik nasz kochany!

A w pokoju leży sraka,
Co należy do prosiaka.
Królik wdepnął w nią wesoło -
W gówno wjebał nawet czoło.

Kłapcio podchodzi do niego
I odgryza mu małego.
"To za Twoją nieuwagę,
idź wydymać Babę Jagę!Smile"

Królik już wykastrowany,
Obmacuje wszystkie ściany.
Jego człon złota miał wagę -
Zapewniał mu równowagę.

Gdzie leżała druga sraczka,
Odnaleźli wnet prosiaczka,
Od haszyszu już sfiksował,
Cudze gówna pałaszował!

Zaciągnęli go na siłę
(bajdełej, to on miał kiłę!)
tam, gdzie Kubuś przerażony
w szafie wciąż był uwięziony.

Kłapcio akcją dyrygował,
Polecenia im dyktował.
Sam się oparł o podłogę
I złapał Misia za nogę.

Jako że był podchmielony
Łapy mu na wszystkie strony
Jak głupie się rozjeżdżały
I jajca ukazywały.

Prosiak pomóc chciał kolegom,
Słaby był, ale co z tego..?
Chciał ukrócić misia mękę
A więc złapał go za rękę.

Obraz mu bez przerwy mrygał,
Co się schylił - znowu rzygał.
Zanim minęła godzina -
wprost się kąpał w wymiocinach.

Drugą nogę wziął Tygrysek,
Co miał mordę jak półmisek,
A kutasa to jak sito,
Oj Tygrysie, tępa pyto!

U królika druga ręka,
Królik męczy się i stęka,
Ciągnąc orgazmu dostaje -
Ach te stare obyczaje..!Smile

Każdy ciągnie w swoją stronę -
Wszakże ręce ma wprawione.
Każdy sam se wali konia,
Aż odciski ma na dłoniach.

Tak ciągneli nieprzerwanie,
Nagle acz niespodziewanie
Wieczór w progi im zawitał,
W szafie wciąż Kubusia pyta...

Bez gorzały ciężka sprawa,
Nawet żadna to zabawa!
Ale Kubuś - maly chujek
Doskonale się targuje.

Spuszcza Babie Jadze baty
I załatwia im rabaty.
Jak go stąd nie wydostaną,
Więcej wódki nie dostaną.

Więc się wszyscy wysilili,
Wszystkie mięśnie naprężyli,
Ciągnęli i się cofali
....i Kubusia.... rozerwali...

Świat się jednak już nie zmienia,
Bo od tamtego zdarzenia,
Lata długie już mijają,
Wszyscy misia wyśmiewają.

Bo ten chodzi - nie marudzi,
Konia grzeje, wódę studzi,
szczęśliwy - chociaż nieświeży
A ch**j dalej w szafie leży....wink.gif


Kubuś EXTRA:
CZĘŚĆ ZEROWA : PHANTOM TENTACLE

Wstawał piękny majowy poranek. Tygrysek, Kłapouchy i Królik siedzieli przed domkiem Królika i leniwie sączyli wino "Heracles".
- Marchew ci rośnie... jęknął leniwie Tygrysek.
- Widzę... jeknął leniwie Królik
W tem przybiegł zziajany Prosiaczek i zawołał:
- Weni, Widi, Wicjusz! - Widziałem, przewidziałem, wydedukowałem!
- No i czego się drzesz? nie widzisz ze marchew rośnie? zapytał leniwie Tygrysek.
- Chcesz w tube[tm]? Zapytał Kłapouchy.
- Nie o to chodzi - riposotwał Prosiaczek - Pamiętacie te ruderę na skraju lasu? Teraz to wyremontowali!

chceciem poznac dalsze losy kubusia i reszty zuli yyy przyjacioł?
wrzucilem wszystko na mu,nie chcialo mi sie pakowac:)

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Spider
Chorąży
Chorąży



Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Babin

PostWysłany: Sob 20:26, 03 Cze 2006    Temat postu:

CHŁOPIE KTO TO BĘDZIE CZYTAŁ !!!!!!!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum of Babin City Strona Główna -> Z neta... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island